Przenieśmy się na dwa mroźne,
styczniowe tygodnie do Lipowa, dobrze? Zapewniam Was, że to bardzo
dobry pomysł. Może troszkę niebezpieczny, ale dobry...
Bardzo lubię kryminały, dlatego
niedługo po otrzymaniu „Motylka” zabrałam się za czytanie,
byłam ciekawa polskiej, współczesnej strony tego gatunku. Po
pierwsze muszę zaznaczyć, że książka jest bardzo przyjemna w
dotyku... Ale do rzeczy!
Zaczynając lekturę, jako goście,
przenosimy się do wsi o nazwie Lipowo. Jak to na wsi bywa –
wszyscy wiedzą o sobie wszystko, nie mija więc wiele czasu kiedy i
my poznajemy historię grupy mieszkańców. Nawet kiedy starają się
oni ukryć swoje sekrety i sekreciki i tak, prędzej, czy później
wychodzą one na jaw. Każda postać z Lipowa jest ciekawą
osobowością. Autorka przedstawia dokładne życiu kilku ludzi, co
naprawdę pozwala wejść w atmosferę tamtejszej społeczności i ją
sobie wyobrazić. Siatka i tak splecionych ze sobą na wsi
ludzkich istnień, coraz bardziej się zacieśnia. I tak poznajemy m.in.: przyjezdną z Warszawy - rozwiedzioną Weronikę, bogatą rodzinę
Kojarskich, fryzjerkę, leśniczego, sprzedawczynię w sklepie –
Wierę, grupę czterech policjantów z miejscowego komisariatu wraz z ich rodzinami. Jedną z moich
ulubienic jest 52-letnia pani komisarz – Klemetyna Kopp, czyli
kobieta w skórzanej kurtce, ostrzyżona na krótko i nieustannie
pijąca colę. Jednak to, co jest dla niej najbardziej
charakterystyczne to jej język: „okej, stop i spoko” to jej podstawowy zestaw słów, w niektórych sytuacjach brzmi to komicznie.
Mieszkańcy Lipowa żyją sobie
spokojnie, pracują, świętują, plotkują, ale nagle całą
sielskość przerywa niespodziewane wydarzenie – śmierć
zakonnicy, początkowo wzięta za wypadek samochodowy okazuję się
być morderstwem z premedytacją. I tu następują pytania: kto? I
dlaczego? Sytuacja komplikuje się, gdy okazuje się, że kobieta nie jest pierwszą i ostatnią ofiarą... Co ciekawe mieszkańcy
Lipowa nie są do końca przerażeni i skrycie cieszą się z
sensacji jaką wywołało zabójstwo zakonnicy. Ja, przygotowana na
to, że jest to kryminał już od siedemdziesiątej strony zaczęłam
podejrzewać wszystkich o wszystko i co 50 stron zmieniałam zdanie,
autorka skutecznie namieszała mi w głowie. :) Do tego wymyślona przez nią historia wzbudziła we
mnie ogromne zainteresowanie, ciągle szukałam nowych tropów i
zastanawiałam się kto jest tym złym/szalonym człowiekiem i jakie ma motywy.
Wątki kryminalne mieszają się z
obyczajowymi i moim zdaniem takie połączenie wychodzi książce na
dobre. Ciekawość podsycają wplecione co jakiś czas anonimowe
wstawki (z pamiętnika?) pewnej osoby, która planuje swoje
działania, można się tylko domyślać, że morderstwa. Dzieje się
tutaj tyle rzeczy, iż mam wrażenie, że mój opis to tylko czubek
góry lodowej. Wnętrze książki kryje dużo więcej. Pomysł
autorki jest bardzo ciekawy, nie spodziewałam się, że polski
kryminał może być tak dobry, naprawdę wciąga! Do tego wszystko
jest przemyślane, dobrze ułożone, detale są dopracowane. Bardzo
się cieszę, że kryminały mają rozwiązanie na końcu, a nie np.
w następnej części, bo moja niepewność, by mnie dosłownie
rozniosła! Powiem krótko: niestety nie wymyśliłam kto jest
mordercą (może na ostatnich kilkunastu stronach, ale to już moim
zdaniem zbyt późno...). Może komuś z Was się uda?
Książka pozostawiła u mnie bardzo
dobre wrażenie i już od dziś wyczekuję na premierę „Więcej czerwieni” (drugiego dzieła Katarzyny Puzyńskiej, autorki
„Motylka”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz