piątek, 28 lutego 2014

Puzyńska Katarzyna - "Motylek"


Przenieśmy się na dwa mroźne, styczniowe tygodnie do Lipowa, dobrze? Zapewniam Was, że to bardzo dobry pomysł. Może troszkę niebezpieczny, ale dobry...
Bardzo lubię kryminały, dlatego niedługo po otrzymaniu „Motylka” zabrałam się za czytanie, byłam ciekawa polskiej, współczesnej strony tego gatunku. Po pierwsze muszę zaznaczyć, że książka jest bardzo przyjemna w dotyku... Ale do rzeczy!




Zaczynając lekturę, jako goście, przenosimy się do wsi o nazwie Lipowo. Jak to na wsi bywa – wszyscy wiedzą o sobie wszystko, nie mija więc wiele czasu kiedy i my poznajemy historię grupy mieszkańców. Nawet kiedy starają się oni ukryć swoje sekrety i sekreciki i tak, prędzej, czy później wychodzą one na jaw. Każda postać z Lipowa jest ciekawą osobowością. Autorka przedstawia dokładne życiu kilku ludzi, co naprawdę pozwala wejść w atmosferę tamtejszej społeczności i ją sobie wyobrazić. Siatka i tak splecionych ze sobą na wsi ludzkich istnień, coraz bardziej się zacieśnia. I tak poznajemy m.in.: przyjezdną z Warszawy - rozwiedzioną Weronikę, bogatą rodzinę Kojarskich, fryzjerkę, leśniczego, sprzedawczynię w sklepie – Wierę, grupę czterech policjantów z miejscowego komisariatu wraz z ich rodzinami. Jedną z moich ulubienic jest 52-letnia pani komisarz – Klemetyna Kopp, czyli kobieta w skórzanej kurtce, ostrzyżona na krótko i nieustannie pijąca colę. Jednak to, co jest dla niej najbardziej charakterystyczne to jej język: „okej, stop i spoko” to jej podstawowy zestaw słów, w niektórych sytuacjach brzmi to komicznie.
Mieszkańcy Lipowa żyją sobie spokojnie, pracują, świętują, plotkują, ale nagle całą sielskość przerywa niespodziewane wydarzenie – śmierć zakonnicy, początkowo wzięta za wypadek samochodowy okazuję się być morderstwem z premedytacją. I tu następują pytania: kto? I dlaczego? Sytuacja komplikuje się, gdy okazuje się, że kobieta nie jest pierwszą i ostatnią ofiarą... Co ciekawe mieszkańcy Lipowa nie są do końca przerażeni i skrycie cieszą się z sensacji jaką wywołało zabójstwo zakonnicy. Ja, przygotowana na to, że jest to kryminał już od siedemdziesiątej strony zaczęłam podejrzewać wszystkich o wszystko i co 50 stron zmieniałam zdanie, autorka skutecznie namieszała mi w głowie. :) Do tego wymyślona przez nią historia wzbudziła we mnie ogromne zainteresowanie, ciągle szukałam nowych tropów i zastanawiałam się kto jest tym złym/szalonym człowiekiem i jakie ma motywy.
Wątki kryminalne mieszają się z obyczajowymi i moim zdaniem takie połączenie wychodzi książce na dobre. Ciekawość podsycają wplecione co jakiś czas anonimowe wstawki (z pamiętnika?) pewnej osoby, która planuje swoje działania, można się tylko domyślać, że morderstwa. Dzieje się tutaj tyle rzeczy, iż mam wrażenie, że mój opis to tylko czubek góry lodowej. Wnętrze książki kryje dużo więcej. Pomysł autorki jest bardzo ciekawy, nie spodziewałam się, że polski kryminał może być tak dobry, naprawdę wciąga! Do tego wszystko jest przemyślane, dobrze ułożone, detale są dopracowane. Bardzo się cieszę, że kryminały mają rozwiązanie na końcu, a nie np. w następnej części, bo moja niepewność, by mnie dosłownie rozniosła! Powiem krótko: niestety nie wymyśliłam kto jest mordercą (może na ostatnich kilkunastu stronach, ale to już moim zdaniem zbyt późno...). Może komuś z Was się uda? 

Książka pozostawiła u mnie bardzo dobre wrażenie i już od dziś wyczekuję na premierę „Więcej czerwieni” (drugiego dzieła Katarzyny Puzyńskiej, autorki „Motylka”).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz