„Łał, mocne” - moja pierwsza
myśl podczas czytania pierwszych dwóch, czy trzech rozdziałów
książki pt. „Szczęście w twoich oczach”. Delikatna okładka,
wesoły tytuł, cykl Leniwa Niedziela, nie przygotowały mnie na coś
takiego, na coś tak smutnego. Nie wiem nawet co napisać, by nie
zdradzać całej fabuły (z tego, co widzę opis ksiązki na okładce
także nie jest zbyt obszerny, a to już o czymś świadczy).
Na początku poznajemy losy dwóch,
obcych dla siebie (choć mieszkających niedaleko) par. Widzimy
moment szalonych początków, euforii, ale i problemów. Jedna para –
Isabelle i Luke z dwudziestoletnim stażem i dużą różnicą wieku,
nie mają dzieci, a na dodatek utknęli w małej miejscowości, bez
szansy na rozwój, o którym Isabelle zawsze marzyła. Na domiar
złego kobieta dowiaduje się, że jej mąż ją zdradza i w chwili
emocji pakuje swoje rzeczy – odchodzi, a dokładniej mówiąc wyjeżdża. Druga
para: April i Charlie poznają się w momencie, gdy ona kończy
burzliwy, pełen przemocy związek. Razem odnajdują szczęście i
witają na świecie synka o imieniu Sam. Z czasem mąż zauważa, że
April zaczęła angażować się w życie dziecka tak bardzo, że
zapomniała o nim... Po dziesięciu latach związku mają dla siebie
coraz mniej czasu, zaczynają się niepotrzebne kłótnie. April
staje się nerwowa, nie radzi sobie z chorobą syna (astmą). O tym
wszystkim dowiadujemy się ze wspomnień, a cała akcja zaczyna się,
gdy kobiety „spotykają się” w nietypowych okolicznościach, w
czasie swoich ucieczek i dochodzi do tragedii... Później czas
rzeczywisty przeplatany jest scenami z przeszłości, które rzucają
nowe światło na życie poszczególnych postaci, motywy ich
postępowania. Cała książka to mieszanka uczuć bohaterów:
tęsknoty, poczucia winy, strachu, smutku, radości, a przede
wszystkim miłości. Ten oto „mix” zabiera nas w bardzo emocjonalną podróż wraz z bohaterami. Niezwykle poruszająca jest
tu postać małego chłopca – Sama, który musi radzić sobie z
chorobą, ale i z niezrozumiałymi dla siebie uczuciami, sytuacjami.
Dziecko szuka ucieczki w różnych fantazjach, w dobrych i złych,
zachowaniach. Chce znaleźć nadzieję i zrozumienie oraz kogoś, kto
będzie kochał go niepodważalnie.
Cała historia zmusza do przemyśleń –
co daje nam w życiu największe szczęście? Czy jesteśmy skłonni
do poświęceń dla innych, tak by byli oni szczęśliwi, a my
niekoniecznie? Gdzie przebiegają granice tego, co „przystoi” a
tego, co chcemy? Ja chyba czytałam tą książkę w złym momencie
mojego życia, bo bardzo mnie zasmuciła. Chciałam dowiedzieć się,
jak potoczą się losy ludzi, z którymi chcąc nie chcąc się
zżyłam, ale było mi ich bardzo, bardzo szkoda. Autorka nieustannie
zaskakiwała mnie zwrotami akcji, kiedy myślałam sobie „teraz, on
już na pewno...” to wszystko działo się zupełnie inaczej.
Całość napisana jest bardzo dobrze, ładnym językiem, spójnie i
ciekawie, skłania do zastanowienia się nad życiem, docenienia go,
docenienia każdej chwili.
Jak gdzieś uda mi się zdobyć książkę, to przeczytam, bo cała seria Leniwa Niedziela wygląda ciekawie.
OdpowiedzUsuńTak! Mam nadzieję przeczytać jak najwięcej pozycji z "Leniwej Niedzieli", bo wydają się naprawdę dobre, a ich liczba wzrasta - w maju pojawią się dwie kolejne!
Usuń