„Zaczęłam Grocholę w pociągu i
trochę głupio – bo się chcichram!” - tak oto brzmiał sms do
koleżanki, która pożyczyła mi książkę, wysłany w pewne
piątkowe popołudnie. To była święta prawda. Już koło 10 strony
chichotałam i musiałam przerwać czytanie, bo współpasażerowie
mogliby pomyśleć sobie o mnie coś dziwnego. :) Śmianie się samej
do siebie towarzyszyło mi podczas dalszej lektury książki.
„Houston, mamy problem” to moje pierwsze spotkanie z twórczością
pani Katarzyny Grocholi. Książkę pożyczyła mi koleżanka, która
miała już kilka pozycji na swoim koncie i mówiła, że ta jest
trochę inna, ale bardzo śmieszna. Nie wiedziałam na czym ma
polegać ta inność, bo tak czy siak – dla mnie wszystko było
świeżutkie.
Autorka z wielką przewrotnością,
pisze całość z pozycji mężczyzny. Świetnie, moim zdaniem,
uchwyciła charakter (całej?) płci męskiej i wszelkie jej
śmieszności, przywary, przyzwyczajenia i poglądy (dotyczące
funkcjonowania świata i kobiet) Nie oszczędziła też jednak
docinek płci żeńskiej - widzianej oczami mężczyzny: „Mówi do
siebie, udając oczywiście, że mówi do mnie, po to zaś mówi,
żeby usłyszeć swój głos, a ponieważ nie dosyć jej pytania,
więc i odpowiada sama sobie, żeby upewnić się, że wciąż
jeszcze może mówić. A jak może mówić, znaczy – że żyje.”
To jeden z wielu cytatów o kochanej mamusi, którą syn odwiedza
często, a jakże! Przecież dzieje się to zawsze, kiedy musi zrobić
pranie...
W książce zaproszeni zostajemy do
podglądania codziennego życia młodego mężczyzny - Jeremiasza,
który szuka porządnej pracy (choć przez długi czas nie wie, ze
przez przypadek przed nią ucieka), w zawodzie, który lubi tj.
operatora filmowego, a przez niefortunny „incydent” traci
wcześniejszą. Jeremiasz szuka też zabawy i oczywiście miłości.
Przez długi czas nie chce nam zdradzić dlaczego zerwał ze swoją
długoletnią dziewczyną Martą, ale wiemy, że „to zła kobieta
była”, choć biedny chłopak sam sobie nie chce się przyznać, że
tęskni za nią niemiłosiernie. Jednak po jakimś czasie zaczyna to
sobie uświadamiać. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy
Jeremiasz orientuje się, że ich problemy nie prezentują się tak,
jak wcześniej to sobie wyobrażał.
Czas „umilają” mu kłótnie z
Szarą Zmorą z piętra niżej, spotkania z Grubym, który jest chudy
jak patyk, eskapady z Maurycym i Dżerym, zwierzenia jedenastolatki,
a także kanadyjki Ingi, uciekanie przed Heraklesem (małym
pieseczkiem), ornitologia, oraz przypadkowe, mniej lub bardziej
udane, spotkania z nietypowymi dziewczynami. W jego życiu jest tyle
kobiet, znanych mu lepiej lub gorzej, a on ciągle nie może
zrozumieć o co im chodzi, a jeszcze gorzej - czego każda od niego
chce. Mama, sąsiadki, przyjaciółka, koleżanki – ich umysły są
po prostu nieprzeniknione... I okazuje się, że miał rację –
kompletnie ich nie rozumiał i każda relacja czymś go zaskoczy.
Pierwsza część książki napisana
jest w niezwykle lekkim tonie, opowiada o błahych sprawach, ale
dalej zaczyna dotykać poważnych sytuacji i problemów, znanych
niestety wielu ludziom. I to mi się szczerze mówiąc podobało.
Pani Grochola pisze krótkimi, stanowczymi, ale jakże śmiesznymi
zdaniami, czasem było to dla mnie trochę męczące, czekałam na
jakąś spokojną historię, a nie na szybką wymianę zdań.
Utrzymywanie niepoważnego charakteru książki przez cały czas
byłoby niewskazane, a chwilowa powaga sytuacji bardzo dobrze
zrównoważyła całość. Znalazło się tam też kilka fajnych
życiowych mądrości. Czasem można było zastanowić się nad własnym życiem, decyzjami, taka mała autorefleksja.
Historia jest naprawdę wciągająca i
nie chcę dłużej rozkładać jej na części pierwsze, co by
Jeremiasz nie pomyślał, że jestem „typową babą” ,
niepotrzebnie analizującą proste, przyjemne i logiczne rzeczy ;)
Zwykłe, a jednak tak niezwykle życie, do którego mężczyzna nas
zaprasza to miła przygoda dla czytelnika. Przeczytanie kilu
rozdziałów każdego wieczora gwarantuje dobry humor. Piszę o kilku
rozdziałach, bo książka jest tak intensywna, tyle się dzieje, że
sama nie dawałam rady przeczytać więcej na jeden raz. W trakcie
jej czytania ukończyłam dwie inne i choć czasami mnie męczyła,
to po przeczytaniu całości pozostało miłe wrażenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz