sobota, 22 lutego 2014

Leavitt Caroline - "Szczęście w twoich oczach"



„Łał, mocne” - moja pierwsza myśl podczas czytania pierwszych dwóch, czy trzech rozdziałów książki pt. „Szczęście w twoich oczach”. Delikatna okładka, wesoły tytuł, cykl Leniwa Niedziela, nie przygotowały mnie na coś takiego, na coś tak smutnego. Nie wiem nawet co napisać, by nie zdradzać całej fabuły (z tego, co widzę opis ksiązki na okładce także nie jest zbyt obszerny, a to już o czymś świadczy).




Na początku poznajemy losy dwóch, obcych dla siebie (choć mieszkających niedaleko) par. Widzimy moment szalonych początków, euforii, ale i problemów. Jedna para – Isabelle i Luke z dwudziestoletnim stażem i dużą różnicą wieku, nie mają dzieci, a na dodatek utknęli w małej miejscowości, bez szansy na rozwój, o którym Isabelle zawsze marzyła. Na domiar złego kobieta dowiaduje się, że jej mąż ją zdradza i w chwili emocji pakuje swoje rzeczy – odchodzi, a dokładniej mówiąc wyjeżdża. Druga para: April i Charlie poznają się w momencie, gdy ona kończy burzliwy, pełen przemocy związek. Razem odnajdują szczęście i witają na świecie synka o imieniu Sam. Z czasem mąż zauważa, że April zaczęła angażować się w życie dziecka tak bardzo, że zapomniała o nim... Po dziesięciu latach związku mają dla siebie coraz mniej czasu, zaczynają się niepotrzebne kłótnie. April staje się nerwowa, nie radzi sobie z chorobą syna (astmą). O tym wszystkim dowiadujemy się ze wspomnień, a cała akcja zaczyna się, gdy kobiety „spotykają się” w nietypowych okolicznościach, w czasie swoich ucieczek i dochodzi do tragedii... Później czas rzeczywisty przeplatany jest scenami z przeszłości, które rzucają nowe światło na życie poszczególnych postaci, motywy ich postępowania. Cała książka to mieszanka uczuć bohaterów: tęsknoty, poczucia winy, strachu, smutku, radości, a przede wszystkim miłości. Ten oto „mix” zabiera nas w bardzo emocjonalną podróż wraz z bohaterami. Niezwykle poruszająca jest tu postać małego chłopca – Sama, który musi radzić sobie z chorobą, ale i z niezrozumiałymi dla siebie uczuciami, sytuacjami. Dziecko szuka ucieczki w różnych fantazjach, w dobrych i złych, zachowaniach. Chce znaleźć nadzieję i zrozumienie oraz kogoś, kto będzie kochał go niepodważalnie.
Cała historia zmusza do przemyśleń – co daje nam w życiu największe szczęście? Czy jesteśmy skłonni do poświęceń dla innych, tak by byli oni szczęśliwi, a my niekoniecznie? Gdzie przebiegają granice tego, co „przystoi” a tego, co chcemy? Ja chyba czytałam tą książkę w złym momencie mojego życia, bo bardzo mnie zasmuciła. Chciałam dowiedzieć się, jak potoczą się losy ludzi, z którymi chcąc nie chcąc się zżyłam, ale było mi ich bardzo, bardzo szkoda. Autorka nieustannie zaskakiwała mnie zwrotami akcji, kiedy myślałam sobie „teraz, on już na pewno...” to wszystko działo się zupełnie inaczej. Całość napisana jest bardzo dobrze, ładnym językiem, spójnie i ciekawie, skłania do zastanowienia się nad życiem, docenienia go, docenienia każdej chwili.

2 komentarze:

  1. Jak gdzieś uda mi się zdobyć książkę, to przeczytam, bo cała seria Leniwa Niedziela wygląda ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Mam nadzieję przeczytać jak najwięcej pozycji z "Leniwej Niedzieli", bo wydają się naprawdę dobre, a ich liczba wzrasta - w maju pojawią się dwie kolejne!

      Usuń