Dzięki „Czasowi Żniw” przeniosłam
się kilkadziesiąt lat w przyszłość i... bardzo chętnie tam
przebywałam. Miałam co do tej książki wielkie nadzieje, słyszałam
tyle dobrego o nowym brytyjskim talencie niemal w moim wieku... Co
prawda pozycji tej nie pochłaniałam w całości i strona za stroną, a
szczerze mówiąc jej przeczytanie zajęło mi kilka tygodni ponieważ
przeczytanie kilku (kilkunastu?) początkowych rozdziałów szło mi
bardzo powoli. Jednak później było już tylko lepiej. Na początku
myśląc o recenzji (jeszcze w trakcie czytania) miałam napisać, że
trochę się zawiodłam, ale teraz na koniec już wiem, że tak nie
jest. Druga połowa wciągnęła mnie. I to wciągnęła bardzo
mocno.
Autorka niewątpliwie wykazała się
BARDZO dużą wyobraźnią. Stworzyła nowy świat, w znanym nam już
miejscu, a dokładniej w Wielkiej Brytanii. Z niezwykłą dokładnością
wymyśliła nowy układ władzy, niezwykłe zdolności ludzkie, nowe
istoty, wyglądające jak ludzie, ale wcale nimi nie będące. Aż
głowa bolała, a od tych wszystkich stworzonych przez nią nazw
rzeczy, ludzi, miejsc, budynków, zdolności itd. Zaczynając czytać
zmuszałam się do jak największego skupienia żeby jak najszybciej
wszystko zapamiętać i nie zaglądać nieustannie do znajdującego
się na końcu książki słowniczka z wieloma, jeszcze nam nieznanymi nazwami, czy nawet słowami. Kilka pierwszych rozdziałów
może przytłoczyć natłokiem informacji, ale z czasem wszystko
staje się oswojone i można się skupić na akcji, która jest
niesamowita.
Książka opowiada o
dziewiętnastoletniej Paige, która jest... jasnowidzem „wędrowcem”,
co oznacza, że jest jednym z najlepszych jasnowidzów (podzielonych
na dziewięć grup). Początkowo żyje i pracuje w podziemnej
organizacji w Londynie, ale po wykorzystaniu swoich zdolności w
niezbyt miłych okolicznościach: kiedy próbuje się obronić i
zabija, zostaje schwytana i przeniesiona do ukrytego miasta, o
którego miejscu nie miała pojęcia. Razem z nią złapanych zostaje
wielu innych jasnowidzów, wróżbitów i zwykłych ludzi – to
właśnie były odbywające się raz na dekadę tytułowe Żniwa. W
tzw. Szeolu, ludzie ze specjalnymi zdolnościami zostali wzięci pod
władzę dziwnych osobników, którzy przypominali swym wyglądem ludzi, ale jednak nimi nie byli... Paige została wzięta „pod skrzydła” jednego z
nich, który mimo początkowego chłodu wbrew pozorom szanował ją
i nie był tak groźny jak inni jego 'kompani'. Na ludzi w Szeolu
czyhało jeszcze jedno zagrożenie - tzw. szerszenie, do walki z
którymi łapano, zniewalano i trenowano jasnowidzów.
Paige jest odważną dziewczyną, która
nie poddaje się bez walki. W nowym miejscu zamieszkania udaje się
jej osiągnąć najwyższy stopień wtajemniczenia, ale i tak cały
czas wspomina i chce wrócić do swojego życia w Londynie –
tamtejszych współpracowników i przyjaciół, a także chłopaka,
do którego żywiła głębsze uczucia. Jej życie staje się bardzo
nieprzewidywalne, poznaje nowych ludzi i nieustannie musi wybierać,
komu ufać, a komu nie. Wszystko, co do tej pory wiedziała i robiła
może mieć drugie dno i dziewczyna przekonuje się o tym na własnej
skórze.
„Czas Żniw” to książka, która
zabiera w niezwykłą przygodę, w którą – moim zdaniem - warto
się udać. Jest to świetne oderwanie od rzeczywistości.
Porównałabym to może do przejażdżki na diabelskim młynie,
następnie karuzeli, a potem może chwili na huśtawce? Po całej
„zabawie” pozostaje dobre wrażenie i chce się więcej. Ja
zdecydowanie chcę więcej i będę czekać na kolejny tom przygód
Paige, który ma się pojawić podobno jeszcze w 2014 roku. Autorka
zaplanowała siedmiotomową serię i jestem ciekawa, co jeszcze
wymyśli, po tak obiecującym debiucie mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
"Czas Żniw" to książka, którą mam zamiar przeczytać po twojej recenzji. Wcześniej o niej nie słyszałam, ale samym opisem jestem wprost zachwycona :) pozdrawiam, ksiazkowa-przystan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCieszę się, że akurat moja recenzja Cię zachęciła :) Tak jak napisałam, początek jest trochę przytłaczający, ale kiedy już "wejdzie" się w w ten świat robi się bardzo ciekawie.
Usuń