poniedziałek, 30 czerwca 2014

Miłoszewski Zygmunt - "Uwikłanie"



W tamtym tygodniu, jadąc na egzamin, w pociągu na przeciwko mnie siedział chłopak i czytał "Uwikłanie". Chciałam mu powiedzieć: "czytaj, czytaj, nie przerywaj, to bardzo dobra książka!", ale czuję, że jego dziewczyna nie byłaby zbyt zadowolona... ;) Jednak powiedziałabym mu prawdę - swoje pierwsze, niedawne spotkanie z twórczością pana Miłoszewskiego uważam za udane.


Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to dokładne i pochlebne opisy tak bliskiego mi miasta - Warszawy. Kiedy główny bohater: prokurator Teodor Szacki poruszał się po mieście, mogłam to robić w myślach razem z nim. Niesamowita odmiana po szwedzkich kryminałach i tak obco brzmiących nazwach! I akcja też niczego sobie...

W pewną niedzielę, prokurator Szacki otrzymuje wezwanie do dużej sprawy: piątka ludzi - terapeuta i czworo jego pacjentów - wynajęli na trzy dni budynki w pobliżu pewnego kościoła, by spokojnie odbywać terapię. Trzeciego dnia rano okazało się, że jeden z pacjentów nie żyje. Zamordowano go w brutalny sposób. I teraz pytanie, czy zrobił to ktoś z terapii, a może jednak ktoś z zewnątrz? I dlaczego? Najważniejsze w tej sytuacji staje się odpowiednie prowadzenie przesłuchań - tak żeby nikogo nie spłoszyć i jednocześnie próbować wykryć potencjalnego sprawcę.
Tym, co jest bardzo interesujące, staje się rodzaj sesji terapeutycznych jakie miały miejsce. Polegały one bowiem na odgrywaniu "scenek" z życia rodzinnego konkretnej osoby. Pozostała trójka osób wcielała się w rodzinę/znajomych danego pacjenta (którego akurat dotyczyła sesja), by odtwarzać sceny, sytuacje, które powodowały w ich życiu problemy. Nie było to jednak zwykłe odgrywanie, ale przywoływano nowe emocje, pretensje, sekrety. Wywoływało to bardzo różne uczucia. Na sesjach inni dowiadywali się o trudnych historiach rodzinnych, zaczynali odczuwać emocje obcych sobie osób. Jednak czy to było wystarczającym motywem do zabójstwa? Dlaczego ofiara została zamordowana akurat wtedy? Przez zupełny przypadek, czy celowo dobrano czas, jak i miejsce? Wiele pytań czekało na odpowiedzi, a przed prokuratorem Szackim stało dość duże wyzwanie. Podczas lektury, także czytelnik może tworzyć w głowie kilka możliwych scenariuszy zajścia, swoje własne, małe dochodzenie.

Autor oprócz interesującej zagadki kryminalnej porusza także kilka innych tematów. Pisze o monotonii ludzkiego życia, która czasem jest pozorna, a z perspektywy innych może wydawać się czymś... wspaniałym. Czytając o życiu innych, można zastanowić się nad własnym życiem, Nad tym, że nie warto umniejszać tego, co się u nas dzieje. Cieszmy się, jeżeli w naszym życiu panuje spokój, jest dobrze, nie ma większych problemów. Chociaż nam może wydawać się to nudne, inni mogą desperacko pragnąć takiej właśnie "nudy"... W książce czytamy o naprawdę trudnych historiach rodzinnych.
Razem z Miłoszewskim zastanawiamy się też nad agresją. Dlaczego ludzie ją stosują? Może dlatego, że nie potrafią odnaleźć sensu życia? Nie widzą innego wyjścia? 

Do minusów zaliczyłabym historię prywatną głównego bohatera. Co prawda nie jestem 35-letnim mężczyzną ;) więc nie mogłam go do końca zrozumieć, utożsamić się z nim, ale to nie zmienia faktu, że prokurator mnie denerwował. Byłam zaskoczona faktem, że udało mu się rozwiązać zagadkę, bo większość czasu spędził na rozmyślaniu, czy powinien mieć kochankę... Oj, panie Szacki! 
To, co zaliczyłabym do plusów to styl autora i cały pomysł na poprowadzenie fabuły. Większość akcji była związana z najważniejszą sprawą, mało pobocznych i nudnych wątków. Dużo zwrotów akcji, ciekawe fakty, garść przemyśleń - dobry mix, który nie przytłacza czytelnika. Porządny kryminał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz