piątek, 4 lipca 2014

Gregory Philippa - "Biała królowa"




Zupełnie się nie spodziewałam, że ta książka wciągnie mnie tak, jak to zrobiła. Powieść historyczna? Myślałam, że to nie dla mnie. Na szczęście spróbowałam i przekonałam się, że wcześniej moje myślenie było błędne! Takie niespodzianki lubię :) Autorka pisze w tak ciekawy i przystępny sposób, że przy tej książce chyba nie da się nudzić.


Akcja przenosi nad do XV-wiecznej Anglii. Nie trzeba się przejmować, że nie zna się dokładnie historii, dawnych zwyczajów i panujących dynastii. Dość szybko (dzięki dobrym opisom) można zrozumieć koligacje rodzinne, pretendentów do tronu i tym podobne sprawy, autorka bardzo dobrze się o to postarała. Dodatkowo, na początku, znajduje się mini-ściąga w postaci drzewa genealogicznego. Skupiamy się na tutaj na walkach między rodami Yorków i Lancasterów.
Co mnie przyciągnęło? Fakt, że cała historia opowiadana jest z pozycji kobiety, w 1-osobowej narracji. Byłam naprawdę zaskoczona (powtórzę to jeszcze raz) przystępnością języka i sposobu prowadzenia historii. Philippa Gregory przedstawia nam losy pewnej dynastii z Anglii. W czasach, kiedy to mężczyźni grali pierwsze skrzypce – na nich opierały się tak naprawdę losy świata, autorka pokazuje jak to wszystko wyglądało z pozycji kobiety i jaką rolę one w tamtejszym świecie odgrywały.

Historia „Białej królowej” rozpoczyna się w 1464 roku, kiedy to młoda kobieta – Elżbieta, wychodzi na drogę, by spotkać króla. Ma zamiar prosić go o odzyskanie majątku po zmarłym na wojnie mężu, gdyż ma ona na utrzymaniu dwóch małych synów. Przejeżdżający tamtędy król Edward, zwracając uwagę na niezwykłą urodę kobiety, daje się zaprosić na wieczerzę do domu jej rodziców. Tak się to wszystko zaczyna.
Natychmiastowa, obustronne zauroczenie skutkuje sekretnym ślubem tej dwójki, Elżbieta bowiem dobrze wie czego chce i pokazuje to już na samym początku.
Edward – król Anglii, od razu po ślubie udaje się na wojnę: musi bronić tronu i swojej pozycji, bo wielu innych ludzi przedstawia swoje roszczenia do korony. Do tej pory Edward miał sławę tego, który nie przegrał żadnej bitwy. Jest nieustraszony.  Pytanie tylko: jak długo może trwać dobra passa?
Dalszych, szczegółowych losów bohaterów zdradzić nie mogę i nie chcę – tak by nikomu nie zepsuć ewentualnej przyjemności czytania. Dodam tylko, że czytając można się spodziewać przedstawienia życia na królewskim dworze, tego, co dla ówczesnych ludzi znaczyła rodzina i potomstwo. Dowiadujemy się także, jak wyglądało układanie spisków, sojuszy, przygotowywanie do bitew – i zapewniam: nie jest to przytłaczające. Bardziej od życia rycerzy, przedstawione nam zostaje życie codzienne. Wiadomo, że wtedy panował nieustanny strach o siebie, ale przede wszystkim o władzę i jej utrzymanie, a także o posiadanie zaszczytów i majątków. To powodowało, że ludziom trudno było znaleźć prawdziwe szczęście. Do tego tylko "garstka" była na szczycie drabiny społecznej, cała reszta zaś była na usługach, nie wspominając o pozycji kobiet...
Jak daleko w swoich działaniach posuwali się pretendenci do tronu? Jak rolę odgrywały w planowaniu i wszelakich układach kobiety? Między innymi na te pytania znajdziemy odpowiedzi w "Białej królowej".

Jak już pisałam na początku - naprawdę nie spodziewałam się, że ta książka tak mnie do siebie przyciągnie. Liczba stron oraz format na pierwszy rzut oka są przytłaczające, ale czyta się niezwykle szybko. Akcja dzieje się w przeciągu dwudziestu lat, co sprawia, że wiele się wydarza. Wszystko zmienia się bardzo szybko, raz jest wesoło, raz smutno, ale zawsze ciekawie. Do tego dowiadujemy się czegoś z historii - to taka "nauka" z przyjemnością. Autorka pisze z niezwykłą lekkością, łącząc fakty historyczne z fikcją literacką i psychologicznymi sylwetkami bohaterów w całość, którą po prostu chce się czytać. 
Po lekturze "Białej królowej" mam dużą ochotę na kolejne pozycje z dorobku Philippy Gregory. Już poszukuję drugiego tomu z rozpoczętego przeze mnie cyklu Wojny Dwu Róż (lub inaczej: Wojny kuzynów).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz